18:54

Przymusowy odpoczynek...

Przymusowy odpoczynek...

18:54

Przymusowy odpoczynek...

Dwa miesiące temu odebrałam kolejne zamówienie z polskiej księgarni. Muszę się przyznać, że trochę "zaszalałam", ale było warto. Książki, które zapełniły puste miejsce w mojej biblioteczce, czekają na swoją kolej.




W październiku wybrałam się do Polski. Dwa tygodnie przeleciało, jak przysłowiowy sen. Spotkania, zakupy, spacery, rozmowy... no i oczywiście nie mogłam oprzeć się słodkościom. Takich, w Irlandii nie ma ;)

Po niespełna dwóch tygodniach, po moim powrocie do pracy... przymusowy urlop. Tym razem dłuższy. Spowodowany małym wypadkiem w pracy. Ten czas, poświęcam na czytanie książek, spotkania ze znajomymi. Pogodne dni wykorzystuję na spacery. Nogi mam zdrowe :)
Polskie przysłowie mówi..." Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie", w moim przypadku - chorobie. Muszę powiedzieć, że mam wokół siebie znajomych, którzy mają otwarte serca. Moja wdzięczność jest nieopisana.








20:00

Miłe zaczytanie...

Miłe zaczytanie...

20:00

Miłe zaczytanie...

Tydzień temu odwiedziłam polską księgarnię w centrum Dublina. Zamówiłam sobie pokaźną ilość tytułów, które przyjadą z Polski pod koniec miesiąca. Nie omieszkałam przeglądnąć półek z książkami. Oczywiście moje oczy powędrowały w stronę lektury; lekkiej i przyjemnej dla duszy... czyli romanse. Po chwili, po zapoznaniu się z krótkim streszczeniem trzech pozycji, książki znalazły się w moim koszyku. Z ogromną przyjemnością wypełnię wolny czas zatapiając się w świecie zaczytania...





W jesienne, szare i słotne wieczory na "wszystko" najlepszym lekarstwem jest ulubiona książka. Uwielbiam szelest pachnących drukiem zapisanych stron, które pozwalają zapomnieć na chwilę o otaczającym mnie świecie.


18:50

Wycieczka do Bray...

Wycieczka do Bray...

18:50

Wycieczka do Bray...

W tym roku lata w Irlandii jest, jak na lekarstwo. Każdy stara się wykorzystać słoneczny wolny dzień na świeżym powietrzu. Również i ja wybrałam się  na wschodnie wybrzeże Irlandii, do Bray. Gdzie znajdują się wspaniałe i malownicze obrazy. Tego dnia pokonałam w obydwie strony około dwunastu kilometrów. Pomimo zmęczenia, kurzu, upału oraz obolałych nóg wróciłam z tej wycieczki szczęśliwa. Moja wędrówka rozpoczęła się w Bray, gdzie rozciąga się wspaniały widok morza, łódek, statków i plaży. Nieopodal znajduje się "góra", a na niej, na samym szczycie, krzyż. Wokoło piękna zieleń i widok błękitnego oceanu. Wędrując ścieżką wiodącą do Greystones rozmyślałam nad życiem, które zapisuje obszerne strony historii mojego małego świata...
Przyjemnie jest maszerować w ciszy, by usłyszeć niczym niezmącone szepty duszy... Delektować się przyrodą, poczuć poranną bryzę na swojej twarzy.




W tej ciszy słyszałyśmy bicie naszych serc... mojego i Nelly.


Patrzyłam na swoje buty pokryte kurzem, przywołując w myślach mój niedokończony wiersz...





"Z pokrytych kurzem butów, czytam poezję mego życia"... ciąg dalszy, dopisze historia.
Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger