13:51

Upragniony dzień...

W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień. Z uśmiechem na ustach jechałam na lotnisko żegnana przez znajomych. Odprawa odbyła się szybko i sprawnie. Do odlotu samolotu miałam dość dużo czasu, postanowiłam napić się kawy i pozbierać myśli.

Lotnisko w Bournemouth.

Bournemouth-lotnisko.

Z radością patrzyłam na spieszących się pasażerów, którzy odlatywali na urlop do ciepłego słonecznego kraju.


Na swój lot musiałam poczekać jeszcze godzinę.



Patrzyłam raz po raz na ekran telewizora, na którym pojawiła się nazwa miasta, do którego za chwilę miałam odlecieć. Nie mogłam uwierzyć, że ten dzień już nadszedł.
Samolot był mały. Obok mnie wolne miejsce. Lot udany. Patrzyłam na oddalającą się Anglię, którą żegnałam z uśmiechem na ustach. Pomyślałam sobie, że teraz zaczynam nowe życie. I będę naprawdę szczęśliwa :)

Anglia-Bournemouth.


Anglia-Bournemouth.

Anglia

I tak żegnałam miejsca, w których przyszło mi żyć w ciągu trzech długich lat...

Bournemouth-pierwsze miasteczko, w którym mieszkałam dwa lata.

New Milton- miejsce mojego ostatniego pobytu.

W Dublinie przywitał mnie syn, w którego wtuliłam się dając upust łzom radości...

Dublin
cdn...


2 komentarze:

  1. Mój syn, który tam też jest powiedział by Ci pewno - witaj w Dublinie.
    Czekam na dalsze wrażenia z nowego miejsca.

    Załączam pozdrowienia z jesiennej krainy nad Dunajcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jest mi niezmiernie miło :) Z serca pozdrawiam :)

      Usuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger