19:09

Polska... kochany kraj.

Długo zastanawiałam się nad tym wpisem. Czy w ogóle poruszać ten temat?
Otóż prawie miesiąc temu udało mi się polecieć do Polski na tydzień. Cieszyłam się niezmiernie, że znów będę mogła zobaczyć rodziców oraz znajomych. Zapomniałam jednak jak to jest w rodzimym kraju, a zwłaszcza... co napawa mnie dreszczem jeśli chodzi o wspomnienia z lotniska na Lublinku w Łodzi.
Może zacznę od początku.
Odprawa paszportowo biletowa w Dublinie przeszła sprawnie i szybko bez jakichkolwiek problemów. Jednym słowem bezstresowo.
Sprawiłam moim rodzicom nie lada niespodziankę swoim przyjazdem, o którym nic nie wiedzieli. Nie obyło się bez łez radości. Dziękuję za każdy dzień ich życia. Jest to jeden z najpiękniejszych darów Opatrzności, jaki można sobie wymarzyć.
Kolejnego dnia wybrałam się do znajomych po za Łódź. Miałam tam spędzić jedną noc. Obydwoje z synem nie spodziewaliśmy się, że powrót do domu rodziców stanie się problemem. Otóż w nocy temperatura spadła na tyle, że padający deszcz zamieniał wszystko w sople lodu. Nie mówiąc o chodnikach oraz jezdni. Poranek okazał się zaskoczeniem dla wszystkich. Gołoledź sparaliżowała wszelki ruch.





 Kolej ogłaszała co chwilę opóźnienia pociągów. Niestety, pobyt u znajomych musieliśmy przedłużyć o jeden dzień. I wcale się nie dziwię, że służby miejskie zostały zaskoczone. Bo nigdy nie wiemy, kiedy przyjdzie taki dzień, pomimo, iż kalendarzowa zima zaczęła się dwudziestego pierwszego grudnia.
Wieczorem podczas kolacji elektrownia wyłączyła światło. Czyżby stan klęski?
Kolację zjedliśmy przy świecach. Było nastrojowo i sympatycznie :)

Okazuje się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...
Kolejnego dnia szczęśliwie dotarliśmy do Łodzi.
Ta podróż zakończyła się z uśmiechem na ustach, ale sam wylot z Polski sprawił, ze opuszczałam mój kraj z niesmakiem.
Otóż zapomniałam już, jak traktowani są pasażerowie na lotnisku Łódź - Lublinek.
Samo lotnisko, mam na myśli terminal jest ładne, nowoczesne. Niczym nie odbiegające od pozostałych w europie. W nowym terminalu swoje miejsce znalazł również postument Juliana Tuwima.



Ładnie tutaj, pomyślałam sobie uśmiechając się. Wszak nie widziałam tego miejsca trzy lata. Skierowaliśmy się w stronę odprawy. Oczywiście należało się do niej przygotować. Zdjąć płaszcz, buty, pasek od spodni, zegarek itd... Patrzyłam na dwie bramki, przy których stali mężczyzna i kobieta. Żadna z tych osób nie sprawiała miłego wrażenia. Wręcz odwrotnie, miny tych ludzi starały się jakby odstraszyć wszystkich podróżujących. Mimo to uśmiech z moich ust nie znikał. Wybrałam kobietę i w jej kierunku skierowałam swoje kroki. Przeszłam swobodnie przez bramkę, bez jakichkolwiek wskazań czytnika, że jest coś nie tak. Mimo to pani wzięła mnie zaraz w obroty.
- Proszę stanąć w rozkroku i rozłożyć ręce. Poinformowała mnie celniczka tonem rozkazującym. Stanęłam posłusznie czekając co będzie dalej. Pani z posępną miną, jakby miała we mnie jakiegoś przestępcę obmacała mnie począwszy od włosów, poprzez włożenie rąk w moją bieliznę, aż do stóp. Byłam w szoku, ponieważ nigdy ( a jestem po za granicami Polski już dziewiąty rok ) nie spotkałam się osobiście z takim traktowaniem. I tak było z każdą kobietą przechodzącą odprawę. To było uwłaczające. Chyba tylko na tym jedynym lotnisku tak traktowani są pasażerowie. Leciałam już niejednokrotnie z Warszawy i Wrocławia. Nigdy nie miałam podobnych incydentów. Wstyd mi za swoich rodaków. Czy można inaczej?

5 komentarzy:

  1. Przykre doświadczenie.
    Czym taką praktykę można tłumaczyć? Nadgorliwością czy chamstwem?
    Koleżanka mieszkająca w Niemczech ma córki w Stanach i opowiadała mi, że tak nieprzyjemne jest przekraczanie granicy amerykańsko - kanadyjskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami zastanawiam się, czy rząd nie chce zniechęcić przypadkiem ludzi do emigracji. A może są inne powody?
      Trochę kultury i szacunku do drugiego człowieka przydałoby się wielu osobom, którzy mają do czynienia z dużymi skupiskami ludzi.
      Pozdrawiam ciepło i życzę miłej niedzieli :)

      Usuń
    2. Myślę, że to jednak wynika z osobowości osób, które na danym miejscu pracują i chcą pokazać jak są ważni.
      I Twoja niech będzie dobra i mile spędzona.

      Usuń
  2. Okropnosć,a może ta pani jest jakas zboczona?Patrzę n te Twoje ,,lodowe..zdjęcia i nie wierze.bo u nas prawie nie ma zimy,mogłas skierować się w moje strony...byłoby przyjemniej .I na nartach byście pojezdzili...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kochana :) Przez chwilkę również myślałam, że z tą kobietą jest coś nie tak.
      Zdjęcia zostały zrobione w Zduńskiej Woli niedaleko Łodzi. Kto wie, może kiedyś zawitam w Twoje strony :) Teraz marzą mi się wakacje w pełni lata, na prawdziwej wsi, pachnącej sianem i żniwami.
      Może spotkamy się kiedyś :) Ciepło pozdrawiam z wietrznego Dublina :)

      Usuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger