15:51

Rozmyślania...


Każdy poranek zaczynam od kawy, która powoli wybudza mnie ze snu. Poranne słońce sprawia, że wychodzę na balkon przeciągając swoje zastałe kości. Przyroda pobudzona ciepłem słonecznych promieni ukazuje swoją piękną wiosenną szatę. Przymykam na chwilę oczy mając nadzieję, że ten trudny czas pandemii jest tylko snem, nerwowym ruchem sięgając po papierosa. Ileż razy łapię się na łamaniu swoich postanowień, że każdy wypalony papieros jest tym ostatnim. Wiem, że mogą przestać istnieć dla mnie. Wystarczy tylko mocno tego chcieć. Ale nie. Jeszcze nie teraz. To nie najlepszy czas dla mnie. Zwłaszcza, że tyle ograniczeń ostatnio weszło w życie. Nie lubię nakazów i zakazów. Wyrosłam z tego już dawno.
Ulice świecą pustkami. Pozamykane sklepy. Ludzie w obawie przed zakażeniem wirusem utrzymują w większości odpowiednią odległość. Nawet sąsiedzi omijają się z daleka. Z radiowozów policyjnych słychać przez megafony ostrzeżenia. Kościoły świecą pustkami. Dopuszczalna ilość osób z pięćdziesięciu została ograniczona do pięciu. Świat się zatrzymał.

Dzień drugi...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger