09:20

Codzienność...

Od kilku tygodni Dublin przygotowuje się do Dnia Świętego Patryka. Wystawy oraz półki sklepowe uginają się od wszelki strojów oraz gadżetów, które posłużą do przebrania w paradzie 17 marca.

Wielu turystów odwiedza Dublin, by uczestniczyć w corocznych obchodach  St. Patrick's Day. Hotele, jak i puby wypełnione po brzegi. Miasto przybrane odświętnie, pełne radości, pokazuje gościnność irlandzką. Mimo wspaniałej przychylności Irlandczyków należy mieć się niestety na baczności, bo jak w każdym innym miejscu na świecie, tak i w Dublinie nie brakuje tych, którzy potrafią "dokuczyć" przechodniom oraz przyjezdnym.
Uwielbiam ten dzień. Właśnie wtedy, w całej okazałości można zapoznać się z kulturą irlandzką. Takie parady pozostają we wspomnieniach na długo.
Szczególnie dla tych, którzy są tutaj po raz pierwszy.
Kocham Dublin. Uważam, że Irlandia ma swój specyficzny urok mimo pogody, która pozostawia wiele do życzenia. Kto wie, może bez deszczowej aury wyspa nie byłaby taka piękna?
Zakochałam się w tym kraju od pierwszego przyjazdu :)
Jest tyle miejsc, które chciałabym zobaczyć, zwiedzić, uwiecznić na fotografii. Mam cichą nadzieję, że moje małe wyprawy po Irlandii zrealizuję w czasie. A to co zobaczę i czego posmakuję opiszę na swoim blogu :)




Taka jest moja codzienność... te same ulice, te same domy. Niektóre z nich porośnięte dziwnym zielskiem lub drzewami. Te same ścieżki, wiodące do domu i pracy. Przemierzam je prawie każdego dnia z uśmiechem na ustach, dziękując Opatrzności za każdy mój szczęśliwy dzień. I nie ważne, że wybrałam samotność. Ma ona w moim życiu wartość, której wcześniej nie dostrzegałam.


Kocham te deszczowe poranki, kiedy trzeba wcześniej niż zwykle zacząć dzień. 

Dame Street



Mijając pracownika Metra - (codzienna darmowa prasa), nawiązuję z nim od czasu do czasu miłą rozmowę.

Dublin ma swój urok, bez względu na porę dnia i nocy. Chociaż poruszanie się po mieście nocą, nie należy do bezpiecznych ( chyba jak w każdym kraju ).

Dużymi krokami zbliża się wiosna. Jedna z najpiękniejszych pór roku. Wyspa zaczyna nabierać specyficznego wyglądu. 
 Eh... Irlandio, co takiego masz w sobie, że wielu kocha cię po prostu za to, że jesteś... ?

Powrót do domu z pracy, gdzie spędzam prawie godzinę w autobusie wykorzystuję na czytanie interesujących książek. Mogę wtedy zagłębić się w innej rzeczywistości.


 Nawet duża odległość, którą pokonuję codziennie do centrum i z powrotem, może mieć swoje plusy. Dlatego staram się nie narzekać. Przyjmować to, co przynosi każdy dzień. I uśmiechać się. Bo to jest w naszym życiu bardzo ważne. Czasem nasz uśmiech spowoduje, że ktoś uśmiechnie się do nas. Spojrzy na ten dzień radośniej.
Nawet moja koleżanka z pracy, brazylijka twierdzi, że każdy dzień jest radością. Powinniśmy dziękować Opatrzności za wszystko. Valderina mówi do mnie, kiedy się smucę... - popatrz na świat z innej strony. Jesteś zdrowa, masz pracę. Twoi bliscy mają się dobrze. Więc dziękuj za to co masz. Nawet kiedy sama nie jest w najlepszym humorze, uśmiechając się stwierdza, że zawsze może być gorzej.

Valdirene




2 komentarze:

  1. Kiedyś oczekiwałam,czekałam na spełnienie marzeń,może czasem zbyt nierealnych.Teraz tylko cieszę się kazdym dniem.Tak ,jak Ty Małgosiu, przemierzam codziennie ten sam szlak ,usmiech napotkanych nieznajomych osób dodaje radosci zycia,mój codzienna trasa ,jest mniej atrakcyjna i bardziej monotonna,ale dziekuję Bogu,za każdy dzień,który mogę powitac budząc się rano,za moje dzieci,że są ,że mają nadzieje,za wiele małych,niby nieważnych rzeczy,ale z nich składa się nasze życie i nasze radości.Czasami są chwile,ze trudno jest przekonac siebie sama,że to jest właśnie to szczęscie,na które czekaliśmy,ale gdy się to uda to znowu można się uśmiechac do następnego dnia.Rozumiem samotność,bo ,chociaz rzadko jestem sama,ale jakże często samotna.Może jednak tak jest dobrze? Bo mogło być jeszcze gorzej? Małgosiu ,w smutnych chwilach chciałabym Ci podac rękę,wielkie morze trochę przeszkadza,ale mysli pokonają tę odległośc.I wcale nie jesteś juz samotna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś ten miesiąc mi zleciał na wyjazdach, chorobie i mało zaglądałam na miłe sercu blogi.
    Pięknie pokazałaś Dublin. Zachęcasz mnie tymi swoimi fotorelacjami do odwiedzenia syna. Moim dzieciom Dublin się nie bardzo podoba, ale mnie będzie się podobał z pewnością.
    Życzę Ci pozytywnego myślenia, tak jak do tej pory. Myślę, że każdy stan jesteśmy zaakceptować jak współdziałamy z Bogiem.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger