Od tej samej sąsiadki, która wróciła z Polski po tygodniowym urlopie otrzymałam przesympatyczny upominek. Jest to postać Św. Michała Archanioła na drewnie. Ucieszyłam się niezmiernie, bo od pewnego czasu otaczam się aniołami, aniołkami... Staram się nawet kupować je z moich małych wypraw po świecie.
Mira, bo o niej tu mowa, jest przesympatyczną kobietą. Cieszę się niezmiernie z naszej znajomości. Dobrze mieć taką sąsiadkę. Nie czuję się samotna. Wręcz przeciwnie. Każdego dnia myślę sobie, że spotyka mnie tyle rzeczy. Dobrych, miłych, przesympatycznych. Za które dziękuję Opatrzności.
Od niedawna w moim życiu pojawiła się kolejna znajoma, Jola. Jest wyjątkowa. Wrażliwa. Przeżywająca każdą najdrobniejszą sytuację. Nasza przyjaźń pogłębia się każdego dnia. Jola była niedawno w Portugalii. Stamtąd przywiozła mi małego kogucika - gift. Podobno powinien przynosić szczęście.
To nie koniec przyjaźni. Ale o kolejnych napiszę innym razem.
Wczorajszy dzień był dość ciężki i odrobinę długi. Kiedy wróciłam z pracy czekała mnie przemiła niespodzianka...
Życzenia i piękne róże sprawiły, że zapomniałam o zmęczeniu. Na koniec lampka białego wina. Jutro dzień wolny. Czas na odpoczynek i małą chwilkę relaksu...
To miłe mieć w otoczeniu tak przyjazne dusze.
OdpowiedzUsuńMnie ich trochę brak, dlatego tak cenię sobie kontakty w sferze blogowej.
Pozdrawiam serdecznie.