06:51

Słonecznie...

Słonecznie...

06:51

Słonecznie...

Coś wilgotnego dotyka mojego policzka. Delikatnie otwieram zaspane oczy. Widzę kudłatą, uśmiechniętą mordkę Nelli, która dopomina się wyjścia na dwór. Jeszcze maleńką chwilkę - myślę sobie. Pies odchodzi, jakby rozumiała moje myśli. Lecz po kilku minutach wraca, by ponownie dotknąć mojej twarzy. Tym razem trafia w moje oko. Cóż, nie ma rady. Trzeba wstawać. Piąta dwanaście. Trochę za wcześnie, ale obowiązek ważniejszy. Za oknem chłodny poranek, ale słoneczny. Zapowiada się ładny dzień. A ja chora. Ból gardła sprawia, że wszystko smakuje inaczej. Poranna kawa powoli sprawia, że odchodzi senność. Jednak po chwili mój organizm znów walczy ze snem.


Kilka dni temu byliśmy nad morzem. Odrobina relaksu przydała się domownikom. Sunia również posmakowała porannej bryzy. Jednak jak się okazało, boi się morskich fal.


Biedna moja sunia. Niedawno była bardzo chora. Zatrucie pokarmowe. Zapewne zjadła coś na spacerze, co zaszkodziło jej zdrowiu. Byłam sama z nią w domu. Młodzież w Polsce. Nie wiedziałam co jej podać na bolesne dolegliwości i rozstrój żołądka. Jak się okazuje najlepszym lekarstwem był Nifuroksazyd, który zaleciła pani weterynarz. Na szczęście moje i Nelli znalazłam w domowej apteczce lekarstwo. W ciągu kilku dni sunia wróciła do zdrowia.
Tak sobie myślę, że czas przecieka przez kartki kalendarza niepostrzeżenie. Tylko ich zerwana ilość przypomina o tym, że stajemy się odrobinę starsi.
Tak niedawno tuliłam małego chłopca w swoich ramionach, a za niedługą chwilkę będę miała synową...
Młodzież wróciła z Polski zadowolona i odrobinę wypoczęta. A na palcu Marysi błyszczał zaręczynowy pierścionek. Czasy się zmieniają. Dzisiaj w takich ważnych chwilach młodzież woli być sama. Cóż, nie udało mi się zrobić zdjęć z zaręczyn, ale mimo to uwieczniłam jej dłoń podczas ostatniego spaceru...


Za tydzień moja kolej na urlop. Czy uda mi się zrealizować  plany ? Cóż, czas pokaże.
Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger