16:41

Oczekiwanie...

Mijający tydzień dłuży mi się wyjątkowo. Lecę do Dublina w najbliższą niedzielę. Czekam z niecierpliwością na ten wyjątkowy dzień, by rzucić się z utęsknieniem w ramiona mojego syna.
Wczoraj wybrałam się na spacer. Długi, nostalgiczny, jesienny. Pełen wspomnień.
Starałam się zrobić kilka zdjęć, by zabrać ze sobą jakąś pamiątkę. Ale czy będę chciała tutaj wracać myślami? Ciągle uczymy się żyć na nowo, kiedy coś nie układa się po naszej myśli. Nie zawsze świeci słońce. Ale, nawet kiedy przechodzą burze w naszym życiu, to zawsze musimy mieć nadzieję, że zobaczymy kiedyś tęczę, po której uda nam się przejść na drugą stronę  pokonując wszelkie przeszkody.


 
Sklepy zapraszają wystawionym towarem na zewnątrz.
W każdą środę czynny jest mały targ, gdzie można kupić wiele potrzebnych rzeczy.











 


 Wczoraj zastanawiałam się co zrobić na obiad. Jako, że mieszkam przez cały ten tydzień u znajomych mam zająć się gotowaniem. Wymyśliłam naleśniki z serem. Dawno nie jedliśmy tego dania, więc na moją propozycję zobaczyłam uśmiechnięte minki. Lubię krzątać się w kuchni kiedy mam czas. Kiedy nie muszę spieszyć się do pracy. Już nie mogę się doczekać, kiedy zacznie się normalne życie wśród kochających i kochanych, bliskich mi osób. 

Do nadzienia dodałam ser, żółtka, cukier wanilinowy, cukier i płatki migdałów. Zrumienione, cieplutkie i pachnące posypałam cukrem pudrem i czekoladą, dekorując plasterkami banana.
 To było baaardzo smaczne :)



2 komentarze:

  1. Pięknie jesienny post...I te naleśniki z serem...nie wiem dlaczego ,ale zawsze kojarzyły mi się z jesienią...Pewnie już jesteś w Dublinie.I cieszysz się miłym towarzystwem.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger