Czasem zastanawiam się skąd we mnie niechęć do pisania bloga. Domyślam się, że takie uczucie dopada nie tylko mnie. Nie tak dawno znajoma skasowała swojego bloga. Był piękny. Wspaniałe zdjęcia, nie mówiąc już o stylu pisania. Przychodzą takie dni, kiedy potrzebujemy się komuś ot tak zwyczajnie wygadać. Wylać swoje żale i smutki, do filiżanki napełnionej brązowym płynem, który ma niby uspokoić nasze sumienie, duszę i serce. I najlepiej gdyby to było w miłej i sympatycznej atmosferze. Przy kimś, kto będzie słuchał i słuchał, nie wydając z siebie niepotrzebnych słów. Czyli jednym słowem terapia sąsiedzka, przyjacielska... psychoterapia.
No proszę, trochę się zapędziłam, a nie o tym miałam pisać.
Po dwóch miesiącach znów lecę do Polski. Będzie to krótki wypad na tydzień. Taka mała odskocznia od dnia codziennego. Nie narzekam. Jestem szczęśliwa. I ta cisza, za którą dziękuję Opatrzności. Każdy dzień mknie do przodu jak strzała. Otoczona bliskimi czuję się wspaniale. Wiele radości do mojego życia wnosi kochana Nelly. Ktoś kiedyś powiedział, że dom bez zwierzaka, to jak ogród bez kwiatów. To prawda.
Zdaję sobie sprawę, że mam zaległości w pisaniu bloga. Więc po krótce...
Półka z książkami, która przenosi mnie od czasu do czasu w świat marzeń...
Do abażuru nocnej lampki oraz żyrandolu doszyłam koraliki białe i różowe, które pasują do kolorystyki mojego pokoiku.
Poniżej interesująca lektura mojego ulubionego autora.