16:13

Poranek...















Promień słońca tańczący na mojej twarzy obudził mnie wcześnie rano. Przeciągając się leniwe wyskoczyłam z łóżka, by rozprostować swoje niemłode już kości. Poranną toaletę zakończyłam nakładaniem kremu, a szum czajnika oznajmił, że czas na poranną kawę. Z kubkiem w ręku ruszyłam na poranny spacer po ogrodzie. Delikatny wiatr przyniósł ze sobą zapach kwiatów. Z pobliskiego świerku słychać było pochukiwanie pustułki. Świerszcze grały swój poranny koncert. Słońce przeglądając się w porannej rosie sprawiało, że świat  wyglądał, jak z bajki. Popijając kawę małymi łykami rozkoszowałam się jej smakiem oraz otaczającą mnie przyrodą. Część mebli pomalowana. Wystrój działki powoli się zmienia.
Plany na zmiany na kolejny rok postanowione, a co z tego wyjdzie, czas pokaże...



1 komentarz:

  1. Przyjemnie czyta się twoje wpisy. Chociaż prozą, ale wnoszą poezję.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger