23:54

Dublin...

Pierwsze dni w Dublinie, a właściwie pierwszy tydzień minął na rozpakowywaniu, praniu, sprzątaniu oraz zakupach.







 Każdego poranka otwierając oczy nie dowierzałam, że jestem z tymi, których kocham. Jaka radość wypełniała i wypełnia serce moje trudno opisać.

Dom, w którym mieszkamy posiada trzy sypialnie, salonik, kuchnię i co najważniejsze ogródek przed wejściem i z tyłu domu. Jedną z najważniejszych rzeczy jest miejsce na samochód. W Dublinie, w centrum miasta trzeba płacić za parkowanie na ulicy, a mieszkańcy muszą wykupić specjalny roczny abonament.
Ileż pracy potrzeba włożyć w ten dom, by wyglądał przytulnie. Myślę, że z czasem to miejsce nabierze swoistego uroku i odpowiedniej atmosfery :)






Dzisiaj mogłabym zatytułować swój blog... "Dom na Zielonej Wyspie".
Moim marzeniem jest posiadanie jakiegoś zwierzaczka. Nie wiem jeszcze co to będzie. Może jakiś maleńki psiak, a może podobny kot, który mieszka tuż za płotem :)




Dopijam ciepłą herbatkę... Saga - moja ulubiona i koniecznie z cytryną. I myślę, że na dzisiaj tyle. Właśnie za chwilkę minie północ.


Uciekam, by śnić najpiękniejszy sen... sen o wymarzonym domu :)

3 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie.
    Będę z zainteresowaniem obserwować jak wijesz gniazdo rodzinne w wymarzonym domu.

    Załączam pozdrowienia z krainy nad Dunajcem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również serdecznie pozdrawiam Kochana i życzę Ci samych najpiękniejszych chwil :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger