19:35

Dom na końcu świata...

Poranna cisza i smak mojej ulubionej małej czarnej z mlekiem. To odpowiednia chwila, by poszperać myślami w przeszłości, jednocześnie zmierzyć się z nowymi wyzwaniami przyszłości. Zwłaszcza, że większy etap mojego życia pozostał za mną.
Kilka dni temu wśród najbliższych mi osób spędziłam miłe chwile. Chociaż muszę przyznać, że nigdy nie lubiłam obchodzenia własnych urodzin. I kiedy mogłam po zakończonym dniu usiąść na chwilkę, by w zupełnej ciszy zastanowić się nad planami na przyszłość, pomyślałam sobie... jak cudownie mieć tych, którzy o nas pamiętają. Tak ze szczerego serca. To jest najpiękniejszy prezent, który cenię sobie nad inne.
Nowy rok sprawił, że poczułam się kochana i bezpieczna z nadzieją na realizację stworzenia "małej, cichej przystani" na kolejny etap mojego życia.
"Dom na końcu świata" powoli nabiera odpowiednich barw; ciepła, miłości, nadziei i zaufania. I za to z całego serca jestem wdzięczna Opatrzności...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger