21:38

Lawendowy zapach...

Mój urlop jak zwykle zleciał nie wiadomo kiedy. Pożegnałam upalną Polskę, by przywitać chłodną Irlandię. Przemierzając długie korytarze lotniska spoglądałam na szyby ociekające strugami deszczu. Z tęsknotą żegnałam rodzinny dom i bliskich mojemu sercu. Wieczorem kiedy znalazłam się w łóżku stwierdziłam, że wszędzie dobrze, ale... no właśnie. W swoim łóżku, otoczona książkami oraz różnymi bibelotami, pośród ciszy czuję się dobrze. Nawet błogo. Następnego dnia miałam jeszcze wolny dzień w pracy, więc mogłam spokojnie rozpakować swoje bagaże.
Nowy tydzień okazał się bardzo pracowity i jakże interesujący. Wracając wieczorami do domu stwierdziłam, że chyba jestem szczęśliwa. Aż boję się w to uwierzyć, by nie spłoszyć tego o czym zawsze marzyłam...
W minioną sobotę, młodzież pojechała w Alpy. I tak zostałyśmy z Nelą same na dziesięć dni. Właśnie w sobotę wybrałam się na zakupy do centrum. Odwiedziłam jeden z moich ulubionych sklepów z kosmetykami. I oczywiście spędziłam tam dłuższą chwilę. Miałam wybrać sobie pomadkę do ust, ale mój koszyk zapełnił się kilkoma produktami kosmetycznymi z serii Yardley.
Uwielbiam zapach lawendy. Jest w niej coś tajemniczego. Coś, co od wieków przyciąga swoim zapachem wiele kobiet...










2 komentarze:

  1. Kosmetyki wygladaja wspaniale i jestem ciekawa jak sie u Ciebie sprawdza… A zapach lawendy to jeden z moich ulubionych :)
    Sle pozdrowienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maretko, jak miło gościć Ciebie tutaj :)

      Co do kosmetyków, to polubiłam je od pierwszego momentu :) Brakuje mi jedynie balsamu z tej samej serii. Sam zapach jest subtelny i łagodny dla zmysłu :)
      Serdecznie pozdrawiam moja droga :)

      Usuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger