13:06

Przemyślenia...


W dobrym humorze, pełna pozytywnej energii wyszłam z domu na poranne zakupy. Jak mus to mus. Pomyślałam sobie ściskając w dłoniach maseczkę i jednorazowe rękawiczki. Wolnym krokiem udałam się pustym chodnikiem w stronę super marketu. W trakcie trwania pandemii nigdy nie brałam wózka w markecie w obawie przed bakteriami. Dzisiaj spotkała mnie niemiła niespodzianka, która popsuła mi humor. Nawet nie chodziło o mój humor. Po prostu wściekłam się na dobre. Otóż , mężczyzna z ochrony zasugerował bym wróciła się po duży wózek. Na samą myśl, że muszę go dotknąć wstrząsnęło mną. Odpowiedziałam panu, że ja tylko po jedną rzecz i nie mam ochoty dotykać wózka. Niestety. Pan stwierdził, że to nowe rozporządzenie i bez wózka nie wejdę. Co jeszcze bardziej dolało oliwy do ognia. Stwierdziłam,że na siłę "ktoś" pomaga rozprzestrzeniać się wirusowi. Kiedy ustawiłam się w kolejce do kasy, stwierdziłam, że jak nigdy kolejka jest duża. Nikt nie pilnował , by klienci nie wchodzili sobie na plecy. A właśnie tak było. Po powrocie do domu moja kurtka powędrowała do pralki. Od dłuższego czasu śledzę profil słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. To, co usłyszałam dzisiaj w jego nowej audycji, przeraziło mnie. No, prawie przeraziło. Otóż pan Krzysztof stwierdził,że ten rok będzie trudny dla wszystkich i tutaj wysłuchałam kolejnego przekazu. Odbył się 01.04.2020, czyli wczoraj pod tytułem "Jackowski sprawdza Jackowskiego".
Pomyślałam sobie, że żyjemy w trudnych czasach. Pandemia koronawirusa to, jak wojna. Wychodząc z domu masz cichą nadzieję, że "pocisk" wirusa nie dosięgnie ciebie i wrócisz do domu cały i zdrowy. Druga wojna światowa trwała pięć lat. Ile potrwa wojna z wirusem?

Dzień czwarty...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger