12:17

Lipiec...



Za pasem już lipiec. W powietrzu czuć delikatny zapach maciejki. Nieopodal mojej działki słychać , jak sroka odpowiada na zaczepki swojego pisklęcia, które dopomina się popołudniowego posiłku.
Snując się po ogrodzie, skierowałam swoje kroki w stronę krzaczków poziomek. Niewiele jest ich w tym roku, jednak po kilku minutach zapełniłam kubeczek po brzegi. Krzewy porzeczek chorują. Zastanawiam się, czy nie wymienić ich na nowe krzewinki. Mimo to kilka gałązek czerwonej i białej porzeczki dokładam do pełnego kubka. Magiczne lato... kapryśne lato... wzbudza we mnie wspomnienia dzieciństwa oraz nostalgię.
Czasem zastanawiam się, czy nie zawiesić mojego bloga, na który i tak  nie mam czasu. Jednak powstrzymują mnie wspomnienia, które przeżyłam przez szereg długich lat po za krajem. Wiele z nich zachowałam w swoim sercu. Miał być dom na końcu świata...
Marzenia się spełniają. Nie zawsze dziś, czy jutro. Na niektóre z nich potrzeba lat...
Jest czas radości i czas łez. Czas przyjaźni i pożegnań. Czas zrozumienia i niezrozumienia.
Czas cierpienia, trwogi i bólu. Czas samotności i  niepewności. Lęku co przyniesie jutro. Nad moim "Jutrem '' powoli zaczyna świecić słońce.  
Słońce, które przez długie niepogodne ''dni'' chowało się przede mną. Dzisiaj, z perspektywy czasu, wiem, że warto czekać...

 

2 komentarze:

  1. Przyzwyczaiłam się do Ciebie wpadać. Szkoda by było jeśli " zamkniesz drzwi" i nie bedę mogła Ciebie odwiedzać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj mieszkanko Domu na końcu świata. Moja chatta jest na skraju ale jak tylko wrócę zagoszczę w Twoim swiecie

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger