16:03

Dziesiąty luty - środa

 Z powodu nadmiaru czasu postanowiłam poszukać sobie jakiegoś zajęcia. No i... wpadłam na pomysł wydrukowania zdjęć, które zabierały mi mnóstwo miejsca w moim telefonie. Przeglądnęłam stare albumy. Niewielką część ich zawartości przyozdobiłam ramkami dając im zaszczytne miejsce na ścianie. Przeglądając je wszystkie, powróciły wspomnienia. Te radosne oraz te, od których moje oczy raz po raz stawały się wilgotne. Będę zapewne nudna powtarzając się nie wiem po raz, który... ale ten czas... Ten czas nieubłaganie pędzący do przodu, sieje spustoszenie wokół mnie. Jeszcze tak "niedawno" byłam małą dziewczynką z dwoma warkoczykami, jak mysie ogonki, dzisiaj spoglądając w lustro widzę dojrzałą kobietę. Kobietę, której los napisał trudny scenariusz.







Mimo krętej, nie raz wyboistej drogi, udało mi się przejść tysiące kilometrów. Smagana często deszczem, wiatrem czy zamiecią i mrozem, mogę powiedzieć dzisiaj, że jestem silna. Bo dość często w naszym życiu dzieje się tak, że cierpienie, nawet to najmniejsze , wzmacnia nas oczyszczając serce i duszę. W swoich rozmyślaniach podchodzę do okna, by popatrzeć na spadające płatki śniegu... tak, jak w moim dzieciństwie. Eh... czas na powrót do teraźniejszości. I tak, jak kiedyś... dawno, dawno temu, zakładam w pośpiechu czapkę, szalik, buty i kurtkę (dzisiaj ich kolor oznaczyła czerń), śpiesznie wychodzę z domu, by nacieszyć się zimą, która tego roku mnie nie zawiodła...









1 komentarz:

  1. To tak jak ja, porządkowanie szparagałów z przeszłości i wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Dom na końcu świata ... , Blogger