09:10
Z powodu nadmiaru czasu postanowiłam poszukać sobie jakiegoś zajęcia. No i... wpadłam na pomysł wydrukowania zdjęć, które zabierały mi mnóstwo miejsca w moim telefonie. Przeglądnęłam stare albumy. Niewielką część ich zawartości przyozdobiłam ramkami dając im zaszczytne miejsce na ścianie. Przeglądając je wszystkie, powróciły wspomnienia. Te radosne oraz te, od których moje oczy raz po raz stawały się wilgotne. Będę zapewne nudna powtarzając się nie wiem po raz, który... ale ten czas... Ten czas nieubłaganie pędzący do przodu, sieje spustoszenie wokół mnie. Jeszcze tak "niedawno" byłam małą dziewczynką z dwoma warkoczykami, jak mysie ogonki, dzisiaj spoglądając w lustro widzę dojrzałą kobietę. Kobietę, której los napisał trudny scenariusz.
Pamiętam, kiedy pewnego wczesnego poranka, obudził mnie głos taty, - "wstawaj szybko i popatrz przez okno ile śniegu napadało". Widziałam, że również jemu taki widok sprawiał wiele radości. Uparta, bez śniadania, które wtedy było mniej ważne od śniegu, zakładałam swoje czerwone rękawiczki, czapkę krzywo założoną i czerwone kozaczki . W pośpiechu, bojąc się, że kiedy wyjdę, zimowej szaty już nie będzie. Moja prababcia często nazywała mnie Czerwonym Kapturkiem z racji koloru rękawiczek, czapki z szalikiem i pięknych filcowych kozaków z haftem, również w czerwonym kolorze. W Wigilijny wczesny poranek, budząc się, czułam zapach świeżej, pięknej choinki, która kłując, broniła się przed małym łakomczuchem zrywającym sopelkowe cukierki. Taki był mój wspaniały dziecięcy świat. Pełen marzeń i radości. Jeszcze dzisiaj, kiedy przymknę oczy, czuję zapachy dzieciństwa. Pomarańcze, które były na wagę złota. Które pojawiały się raz w roku w paczkach od Św. Mikołaja. Orzechy oraz słodycze, które właśnie tego dnia, miały swój wyjątkowy aromat. Tak, jak potrawy na wigilijnym stole.
Tegoroczne święta minęły w smutnej atmosferze. W gronie bliskich mi osób. Tym razem, jedno miejsce pozostało puste...